Czytałam tę książkę bardzo powoli, sycąc się każdym zawartym w niej słowem... Przyznaję jednak iż samą przyczyną dla której po nią sięgnęłam jest bardzo osobista. Jako nie pierwszej już młodości matka od zaledwie dwóch lat a nie mając do tej pory kompletnie nic wspólnego z dziećmi.... Wychowując się jako jedynaczka (choć w życiu prenatalnym byłam bliźniaczką 😥) nie miałam okazji poznać tematyki macierzyństwa zanim sama nie doświadczyłam tego cudu jakim jest dla mnie osobiście posiadanie dziecka. Zawsze jednak, od najmłodszych lat chciałam mieć dużą rodzinę stąd moje wielkie uwielbienie dla filmu z mych dziecięcych lat jakim jest "Kevin sam..". Pech czy też zrządzenie losu kierowało moim życiem w taki sposób iż do prawie 40 roku życia żyłam w błogim przeświadczeniu iż jestem osobą aseksualną.... Wszystko jednak odmieniła moja choroba przez którą nieomal zeszłam z tego świata a po której przejściu obudziłam się w 100% odmienioną osobą... Nagle zapragnęłam mieć rodzinę i liczne potomstwo. Niestety - tutaj znowu wmieszał się okrutny los - zabierając dużo starszego ode mnie męża z tego świata - musiałam niejako pogodzić się z faktem iż na jednym dziecku już poprzestanę.
Mam więc wspaniałą córeczkę i jako stosunkowo "młoda" (sic!) wdowa każdego dnia mierzę się z wielką odpowiedzialnością za wychowanie mojego dziecka. A jako iż jest to córka mój lęk o nią jest wprost proporcjonalnie duży.... I właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę (którą zabieram się do przeczytania w hebrajskim oryginale) gdyż jej wymowny tytuł krzyczał do mnie z ksiegarnianej półki... Jak bowiem kochać swą córkę, aby dorosła na silną, mądrą i dzielną młodą kobietę aby nie poczuła do mnie p nic żalu tak iżby po wielu latach nasze relacje pozostały na tak samo dobrym poziomie jak ma to miejsce w tej chwili... Aby jak teraz zawsze mi ufała na tyle aby z każdym życiowym problemem móc w pierwszej kolejności przybiec do swej mamy...? Bo choć marzę o tym aby stała się samodzielną i samowystarczalną, jednak aby w mej osobie zawsze znajdowała bezpieczną przystań.
Jak zatem zachować w niej ten stopień miłości, lojalności i zaufania który pozwoli nam pozostać na zawsze "przyjaciółkami"? Jak nie popełnić jakiegoś niewyobrażalnego błędu który mógłby nas poróżnić i od siebie oddalić? 🤔 Oto jest pytanie.... Które zapewne zadaje sobie każdy rodzic.
To pytanie jest kluczem do zrozumienia tej opowieści, pisanej w bardzo osobistym, niemalże pamiętnikarskim stylu... Czy jest to powieść oparta na faktach? Któż to wie.... Nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż od pierwszej jej strony wchodzimy w umysł młodej kobiety, matki, którą i ja jestem ("młoda" - wykreśl i wyrzuć!) żyjącej gdzieś na przełomie milleniów w Tel Awiwie (Izrael) wraz ze swym mężem ... Pracująca i nowoczesna kobieta która kiedy zachodzi w ciążę wpada niejako w panikę.... To co jednak ją nurtuje to nie to co przeoczy podczas wychowywania dziecka ale to jak wiele uda jej się zatrzymać dla siebie i dla niej dla wspólnej przyszłości. Wszystkie te rozterki które nie są mi obce... Dlatego pisząc na marginesie wspomnę iż sama prowadzę taki "błękitny pamiętnik" w którym zapisuje każdy ważny dla mej córki aspekt jej dorastania. Każdy sukces, każde zdarzenie godne jej i mej pamięci.... Kiedy skończy 18 lat dostanie go ode mnie w prezencie jako cenny zapis tych wszystkich lat a także prawdę o jej przodkach jak i nas, jej rodzicach.
No więc rodzi się jej córka i śledzimy każdy dzień, tydzień, miesiąc i rok jej życia aż do tego feralnego dnia który je rozdzieli. Szukałam, wypatrywałam w każdym akapicie te bezcenne wskazówki dla mnie osobiście i przyznaję iż po przeczytaniu tej książki czuję głęboki niedosyt. Czegoś mi w niej jednak zabrakło, ale jak mogłabym spodziewać się że odnajdę w niej gotowe jak na tacy wyjaśnienie czego nie robić, nie mówić, nie myśleć tudzież nie czuć aby nie stracić swego dziecka?! Byłam naiwna chyba ... Jednak jest to wspaniała opowieść którą rozpoczynamy od momentu kiedy gł.bohaterka od lat nie ma kontaktu ze swym dzieckiem oraz jej wnukami.... A kończymy ją w punkcie rozdroża dla jej córki.... I to co nasuwa się po przeczytaniu tej książki... Iż każde zdarzenie w ich wspólnym życiu (a więc rozstanie i pojednanie po latach) zależało w największej mierze od wścibstwa gł.bohaterki .... Matczyny instynkt który każe nam, matkom całego świata, stać zawsze po stronie swego dziecka, nawet jeśli z boku wydać się to może niemoralne, nieetyczne, jest siłą nieprzezwyciężoną której nie sposób oceniać z punktu widzenia osoby postronnej ... Dopóki sami nie staniemy w tym samym miejscu i los każe nam podjąć taką a nie inną decyzję, dopóty nie mamy prawa potępiać danej osoby i jej wyborów.
Na pytanie zatem jaka jest moja ocena danej książki i czy czuję satysfakcję po jej przeczytaniu.... Powiem tak: Książka ta jest ciekawym czytadłem (choć nie jest to gruba książka) ale zaciekawić tak naprawdę może wyłącznie młode (tak wiekowo jak pod względem swego niedoświadczenia w macierzyństwie) matki. Jeśli szukacie rozpaczliwie remedium dla waszych matczynych rozterek z góry powiem, że musicie wgryźć się w tę powieść na tyle głęboko a nie pobieżnie aby odnaleźć w niej ów ukryty sens. Ja osobiście mam mieszane uczucia.... Bo z jednej strony cieszę się że zapoznałam się z tą książką.... Co pomoże mi przy pisaniu mego własnego pamiętnika.... Jednak odpowiedź na dręczące mnie pytania pozostają nadal bez odpowiedzi i pewnie samo życie mi ich udzieli. Daj Boże abym dała radę być dobrą i godną zaufania matką....
Komentarze
Prześlij komentarz