Przejdź do głównej zawartości

"Zasady magii" ~ Alice Hoffman. "Każdy potrzebuje trochę czarów"

 


Jako że jednym z moich ulubionych filmów jest "Totalna magia" ze świetną rolą Sandry Bullock i Nicole Kidman, postanowiłam przypomnieć sobie wersję papierową tej niesamowitej rodzinnej (wielopokoleniowej) rodziny Owensów. 

Wprawdzie jej geneza sięga setki lat wstecz, do czasów pierwszych kolonizatorów Stanów Zjednoczonych, nam czytelnikom dane jest poznać dzieje tej niezwykłej (magicznej) rodziny począwszy od 3ga rodzeństwa: Frances (Franny), Jet oraz ich brata Vincenta. Poznajemy tę trójkę u progu ich dorastania, kiedy to nieśmiało acz konsekwentnie zaczynają odkrywać w sobie ów dar magii, który niestety ich rodzona matka, postanowiła przed nimi ukryć. Rzecz jasna czyniła to w dobrej wierze.... A wszystko z powodu ciążącej na rodzinie Owensów klątwy, rzuconej przed wiekami przez założycielkę ich rodu... Marię. Klątwa ta tyczy się z gruntu sfery uczuciowej i głosi ona iż każdy komu niechybnie odda swe serce (w kim się zakocha) członek tej familii rychło straci życie .... Przykra sprawa, nieprawdaż? No bo czy można żyć bez miłości? Ile jest warte to nasze ziemskie życie jeśli nie dane jest nam z kimś go dzielić?

W tym właśnie momencie, kiedy 3ka młodocianych czarownic/dziejów zaczyna ujawniać swe niezwykle zdolności, spadają nań także ich pierwsze miłości wieku dojrzewania a co za tym idzie, bolesne konsekwencje swych wyborów. Wtedy też ich matka, kierowana dobrymi intencjami, posyła ich na okres wakacji z miasta Nowy York na głęboką prowincję do ich ciotki Isabelle, do tego ukazanego w filmie "Totalna magia" domu przy ulicy Magnolii, który tak bardzo oczarował ich jak i mnie, że odtąd nie potrafię wyrzucić go ze swych snów. Dom mych marzeń, który kojarzy mi się z mym domem z okresu dzieciństwa. Wokół las drzew, spory i mocno zazieleniony ogród, pełen ziół i owoców.... Ach.... Na samo wspomnienie czuję ten błogi nastrój swego dorastania. 

Niestety klątwa daje o sobie znać w bolesny sposób, odbierając 3ce dzieciaków ich rodziców na skutek nierozważnie ulokowanej miłości do pewnego chłopca imieniem Lewi.... I odtąd na barki najstarszej z rodzeństwa Franny spada odpowiedzialność za pozostałą 2kę. Przeznaczenie wiedzie ich krętymi ścieżkami tak iż koniec końców lądują w starym domu przy ulicy Magnolii i chcąc nie chcąc podejmują ten sam trud co ich ciotka, niesienia magiczno-zielarskiej pomocy trapionej różnymi bolączkami tak fizycznymi jak i sercowymi, lokalnej społeczności. A do tego jeszcze dochodzi łagodzenie wiekowych sporów między dwoma zwaśnionymi rodami wywodzącymi się wprost z linii Marii i jej zdradzieckiego ukoffanego, przez którego to owa protoplastka rzuciła onegdaj na siebie i swych potomków, w.w. klątwę, jak również zmaganie się z odkrytą przypadkowo odmienną orientacją seksualną jednego z 3ga rodzeństwa oraz skutki prawne dezercji w dobie Wojny Wietnamskiej.... Temat rzeka.

Co tu dużo mówić.... Jest to z całą pewnością jedna z tych pozycji książkowych, do których nikt nie musi mnie zachęcać jako iż przez całe życie fascynuje mnie tematyka ziołolecznictwa, itepe itede. Jeśli do tego jeszcze dodać ów pikantny temat magii, który ma wielu sympatyków (akolitów) jak świat długi, szeroki i stary, to myślę iż nie będę musiała nikogo zachęcać do powyższej lektury, która jest - według mnie rzecz jasna - idealną pozycją na liście lekkich, przyjemnych ale i wzruszających letnich książek. Całe szczęście także iż nie kończy się ona tak prędko .... Gdyż tworzy tryptyk. Teraz czeka mnie zatem moja najukochańsza część właśnie "Totalna magia"! Śpieszę zatem po drugą część.... Polecam serdecznie! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Totalna magia" ~ Alice Hoffman. W każdej z nas jest coś z wiedźmy?

  Do przeczytania drugiej części tej "magicznej" sagi zabierałam się dość długo... Totalnie zauroczona jej filmową ekranizacją. Jakież było moje zaskoczenie po przeczytaniu pierwszego rozdziału, gdy uświadomiłam sobie w jak wielkim stopniu  twórcy filmu odbiegli od jego książkowego oryginału. Sama nie wiem co myśleć o filmie, tak czarownym i uwielbianym przez wielu fanów, tak drastycznie odbiegającym od treści książki. No bo ani Gillian nie jest rudowłosa, ani nie jest niedoszłą ofiarą Jimmy'ego Angelova, który nie jest ani Bułgarem ani nie nosi takiego miana w fabule powieści i nie ginie on także z ręki Sally wskutek napaści na Gillian (nie ma też na sumieniu żadnych innych kobiet, gdyż jedynym jego przewinieniem to jest handel narkotykami wśród napalonych studentów), ot po prostu wysiada mu serce wskutek przedawkowania.... 👈Które biedna Gillian, krótkowłosa blondynka bierze za swą sprawkę... Niesłusznie.  Na domiar złego akcja powieści jedynie na samym początku rozgryw...

W międzyczasie... (Do następnej lektury)!

  Jako że planuje się mały zastój na mym blogu chciałabym podzielić się z wami paroma zdjęciami znalezionymi w sieci.... Są to zdecydowanie moje klimaty tak: literackie, jak i życiowe.... Po niedawnym skończonym remoncie w domu mniej więcej tworzę tego rodzaju klimat w swym obejściu.... Ostatnio miałam okazję przeczytać parę książek o zbliżonej tematyce.... Mniejsza o tytuły.... Gdyż są to pewnego rodzaju poradniki..... Przydać się mogły jedynie mnie pod kątem stworzenia tego rodzaju specyficznego klimatu w mym domu... A że przechodzę w tej chwili żałobę po swym niedawno zmarłym mężu także niech nikt nie ma mi za złe iż tworzę tę "specyficzną" aurę wokół własnego życia... Bardzo cierpię.... I fakt iż trzymam się w pionie zawdzięczam jedynie swojej prawie dwuletniej córeczce! 😶 Pozwalam więc sobie jako iż blog ten i tak nie ma dużego zasięgu.... Wrzucać tutaj dowolne posty które traktuję wyłącznie jako poprawiacze własnego nastroju.... A zatem poniżej wrzucam wybrane przez si...

"Jak kochać własną córkę" ~ Hila Blum.

  Czytałam tę książkę bardzo powoli, sycąc się każdym zawartym w niej słowem... Przyznaję jednak iż samą przyczyną dla której po nią sięgnęłam jest bardzo osobista. Jako nie pierwszej już młodości matka od zaledwie dwóch lat a nie mając do tej pory kompletnie nic wspólnego z dziećmi.... Wychowując się jako jedynaczka (choć w życiu prenatalnym byłam bliźniaczką 😥) nie miałam okazji poznać tematyki macierzyństwa zanim sama nie doświadczyłam tego cudu jakim jest dla mnie osobiście posiadanie dziecka. Zawsze jednak, od najmłodszych lat chciałam mieć dużą rodzinę stąd moje wielkie uwielbienie dla filmu z mych dziecięcych lat jakim jest "Kevin sam..". Pech czy też zrządzenie losu kierowało moim życiem w taki sposób iż do prawie 40 roku życia żyłam w błogim przeświadczeniu iż jestem osobą aseksualną.... Wszystko jednak odmieniła moja choroba przez którą nieomal zeszłam z tego świata a po której przejściu obudziłam się w 100% odmienioną osobą... Nagle zapragnęłam mieć rodzinę i licz...